"Mając na uwadze konieczność zniesienia nierównego traktowania i demotywacji funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej wykonujących zadania w obrębie przejść granicznych, polecamy uprzejmej uwadze Pana Premiera palący problem dyskryminacji funkcjonariuszy naszej formacji" – piszą w liście do premiera Mateusza Morawieckiego celnicy. Chodzi o dodatek graniczny, który – jak podkreślają – otrzymują mundurowi ze Straży Granicznej, a funkcjonariusze SCS nie. Czy szef rządu zdecyduje się na interwencję?
Walka o objęcie mundurowych z SCS dodatkiem granicznym trwa już od dłuższego czasu. Jak na razie nie przyniosła ona oczekiwanych przez funkcjonariuszy rezultatów i – jak piszą w liście do premiera Mateusza Morawieckiego – "nie rozumieją tej dyskryminacji, gdyż wykonują obowiązki ramię w ramię na przejściach granicznych z funkcjonariuszami Straży Granicznej i nie znajdują uzasadnienia dla nierównego traktowania". Podkreślają, że "funkcjonariusze obu służb na przejściu granicznym pełnią obowiązki w tym samym pomieszczeniu albo tzw. kontenerze lub też pomieszczeniu czy kontenerze obok i funkcjonariusz jednej służby otrzymuje dodatek graniczny w wysokości 450 zł, a funkcjonariusz drugiej służby 0 zł". Dlaczego dodatek graniczny nie przysługuje mundurowym z SCS? Jak tłumaczy resort finansów, brak dodatków granicznych w tej formacji uzasadniony jest "faktem otrzymywania dodatków kontrolerskich". Ta argumentacja jednak nie przekonuje celników. Zaznaczają, że choć faktycznie dodatków kontrolerskich w SG nie ma, te w SCS wahają się od 100 złotych do 200-300 złotych "dla większości funkcjonariuszy z przejść granicznych". "Wyjątki to 400 zł, a dodatki graniczne w Straży Granicznej są w równej wysokości 450 zł, nawet w służbie przygotowawczej" – czytamy w liście do premiera.