Mariusz Błaszczak po sześciu latach żegna się ze stanowiskiem ministra obrony narodowej. Zostanie zapamiętany, jako szef MON, który ręcznie sterował wojskiem, wchodził w kompetencje dowódców, samodzielnie decydował o tym, jaki sprzęt jest potrzebny armii oraz bez skrupułów pozbywał się oficerów, którzy nie chcieli ślepo wykonywać jego poleceń. Otoczył się wojskowymi oddanymi mu bezgranicznie. Teraz, jak wynika z informacji Onetu, minister Błaszczak sowicie nagradza ich na lojalność.
Prezydent Andrzej Duda nadal nie wskazał kandydata na premiera. Dlatego gabinet Mateusza Morawieckiego jeszcze przez kilka tygodni będzie rządził państwem. Ministrom jego rządu da to czas na domknięcie ostatnich projektów i podjęcie niekiedy dość kontrowersyjnych decyzji. Takie, jak wynika z naszych informacji, podejmuje teraz szef MON, Mariusz Błaszczak.
W ostatnich dniach na przykład minister obrony nagrodził czterech swoich najbardziej zaufanych generałów. Chodzi o gen. bryg. Huberta Glicę, szefa Ośrodka Monitorowania i Analiz, gen. bryg. Bogdana Pidantego, dyrektora departamentu wojskowych spraw zagranicznych, gen. bryg. Artura Kuptela, szefa Agencji Uzbrojenia oraz gen. bryg. Roberta Kosowskiego, rektora-komendanta Akademii Sztuki Wojennej.
Wszyscy, dzięki decyzjom Błaszczaka, choć są jednogwiazdkowymi generałami, będą teraz dostawać pensje generałów dwugwiazdkowych, ponieważ ich etaty zostały podwyższone. To również oznacza, że odchodząc z armii, oficerowie ci otrzymają o kilka tysięcy wyższą emeryturę.