Doświadczenia z Ukrainy pokazują, że ważnym aspektem funkcjonowania państwa w czasie wojny jest sprawna mobilizacja obywateli i sprawna armia, która musi być liczna. Ukraina przed rosyjską inwazją posiadała ponad 200 tys. armię, która miała wielu żołnierzy z doświadczeniem bojowym od 2014 roku – czyli od zajęcia Krymu i rozpoczęcia rebelii w Donbasie. Polska armia również powinna być liczna – to musi być armia, która będzie zorganizowana, będzie w stanie stawiać czoła na dużej długości frontu potencjalnej armii przeciwnika, na przykład armii rosyjskiej czy białoruskiej. Są jednak zagrożenia przy budowie tak licznej armii. Pierwszy to czynnik konkurencyjności armii na rynku pracy – dzisiaj gospodarka narodowa to szereg różnych biznesów, pracodawców, którzy prześcigają się zdobywając kolejnych pracowników. Wielu z nich ma i tak problemy, musi sięgać po pracowników z zagranicy. Armia już nie jest konkurencyjna, jeżeli chodzi o kwestie finansowe, nie jest też konkurencyjna, jeżeli chodzi o dodatki i benefity, które płyną ze służby w wojsku. To powoduje, że nie ma już takiej liczby chętnych do służby w wojsku, jak jeszcze 15-20 lat temu.