Jeśli w wyborach w USA Demokraci poniosą porażkę, a wszystko na to wskazuje, to może to negatywnie wpłynąć na amerykańskie wsparcie dla Ukrainy. Donald Trump, który liczy na wprowadzenie do Kongresu wielu swoich ludzi, prawdopodobnie ogłosi swój start zaraz po ogłoszeniu wyników. Porażka partii Bidena, na którą liczą również przywódcy Arabii Saudyjskiej, Turcji, Izraela oraz Rosji, ma dać impet kampanii ex-prezydenta.
Według prognoz przedwyborczych Republikanie mogą liczyć na 227-261 miejsc w 435-osobowej Izbie Reprezentantów (oznaczałoby to utratę 47-81 miejsc przez Demokratów) oraz 48-56 miejsc w 100-osobowym Senacie. Problem w tym, że Partia Republikańska w ostatnich 2 latach przeszła poważną przemianę, ulegając wpływom Donalda Trumpa i eliminując polityków takich jak Liz Cheney, reprezentującą tradycyjną linię partii i bardzo krytyczną wobec Trumpa i jego roli w szturmie na Kapitol. Na bezproblemową reelekcję może za to liczyć zatwardziała trumpistka i zarazem propagatorka teorii spiskowych oraz przeciwniczka amerykańskiej pomocy dla Ukrainy, reprezentująca 14 dystrykt w Georgii Marjorie Taylor Greene. O ile bój o Izbę Reprezentantów wydaje się przesądzony i musiałby zdarzyć się cud by Demokraci utrzymali posiadaną tam od 4 lat większość, to jeszcze niedawno wydawało się, że kwestia tego kto będzie miał większość w Senacie pozostaje otwarta. Republikanie mieli większość w Senacie w latach 2014-2020. Dwa lata temu Demokraci zdobyli 50 miejsc (licząc z 2 niezależnymi, głosującymi razem z nimi), co ze względu na decydujący głos przysługujący wiceprezydentowi jako przewodniczącemu Senatu dało im większość. Jednak w ostatnich dniach przed wyborami przewaga Republikanów zaczęła rosnąć.