Kilkadziesiąt lat służby bez ani jednego postępowania dyscyplinarnego i nagle wydany w pośpiechu rozkaz o odwołaniu wręczony w środku nocy. Onet dotarł do jednego z policjantów odwołanych z zajmowanego stanowiska po wypadku szefa antyterrorystów w Świnoujściu. Komenda Główny Policji przegrała z dziewięcioma funkcjonariuszami, którzy złożyli zażalenia na rozkazy personalne o odwołaniu ich z zajmowanych stanowisk.
Kamil (imię zmienione — red.) dziś jest policyjnym emerytem. Pracuje w całkowicie innej branży. Zdążył poukładać sobie życie. Kiedy pytam go, czego oczekuje po wyroku i naszym materiale, odpowiada krótko: "żeby ludzie się dowiedzieli".
Jest jednym z wysoko postawionych policjantów z garnizonu lubuskiego, którym z dnia na dzień runęła cała kariera. — To była ciężka robota. Wiedziałeś, o której zaczynasz służbę, ale nie wiedziałeś, o której ją skończysz. Zaczynałem od najniższych szczebli, w liniowych jednostkach. Pomimo zaplanowanego dnia wolnego, musiałeś liczyć się z tym, że nie będziesz go jednak miał. Dyspozycyjność 24 godziny na dobę, często kosztem rodziny. Ale nigdy nie żałowałem czasu, jaki spędziłem w tej formacji. Teraz mam żal.