To, co stara się przedstawić serial „Reset” TVP, jest głównie zbiorem fantazmatów, jakby mających na celu zresetowanie stosunków polsko-rosyjskich do czasów zimnej wojny. Wszystko, byle PiS utrzymał się przy władzy.
Słowo „reset” ma kilka znaczeń. Pomijając technikę, np. resetowanie (zerowanie) komputera, używa się tej nazwy w politologii na określenie całkowitej zmiany działania, odrzucenia wszystkiego, co doprowadziło do obecnej sytuacji. Wedle nieco słabszego znaczenia resetowanie polega na ponownym nastawieniu czegoś tak, aby działało poprawnie. Ta ostatnia uwaga sugeruje, że reset (resetowanie) jest czymś pozytywnym, niejako wyprostowuje negatywne działanie czegoś lub kogoś.
Panowie Sławomir Cenckiewicz i Michał Rachoń (pierwszy historyk, dr hab. nauk humanistycznych, zwany przez drugiego profesorem, a drugi dziennikarz, zwany przez pierwszego po prostu Michałem), twórcy filmu (serialu) „Reset”, poświęcili swoją uwagę wydarzeniom, które ich zdaniem polegały na zdecydowanie negatywnym resetowaniu. W dalszej części niniejszego felietonu zajmę się bliżej tą produkcją, dedykowaną pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej i wykonaną (o czym świadczą stosowne podziękowania pana profesora i pana Michała) przy wydatnej pomocy p. Matyszkowicza, aktualnego prezesa TVP SA, medium dość eufemistycznie określanego jako polskie. Dzieło to dotyka arcyważnych tajników polskiej polityki zagranicznej, polegającej na resecie w kierunku zdecydowanie negatywnym. Wcześniej podam przykłady pozytywnego resetowania, a więc idącego w kierunku zasługującym na uznanie.