W tym czasie, kiedy ludzie Prigożyna byli w połowie drogi do Moskwy, to polski rząd był w Bogatyni, na samym zachodnim krańcu Rzeczypospolitej. Podczas wiecu politycy Prawa i Sprawiedliwości mówili o silnej Polsce i wrogu, który może nam zagrażać. W to miejsce nie wskazywali Rosji, a Niemcy, co nie dziwi już polityków opozycji.
Premier Mateusz Morawiecki w niedzielę wizytował granicę na wschodzie. Mówił o Rosji jako kraju agresywnym i barbarzyńskim, a także o tym, jak w sobotę sytuację związaną z buntem Grupy Wagnera konsultował z zachodnimi sojusznikami. - Unia Europejska jest naszym wspaniałym sojusznikiem. Jest miejscem, w którym jesteśmy, będziemy, mamy dobre relacje, mamy przyjazne relacje z ogromną większością krajów - zapewniał szef rządu w niedzilę.
Jednak w sobotę w Bogatymi ani szef rządu, ani inni politycy PiS-u nie mówili tak ciepło o Unii Europejskiej czy o sąsiadach. Szukali wroga i tych, którzy mu pomagają. - Ta ukryta opcja niemiecka w polityce polskiej - trafiła kosa na kamień. Nie pozwolimy jej pójść dalej - mówił premier.