Ujawniono kilka informacji ze sfery życia prywatnego, naruszając prywatność pani Joanny. Nie mam wątpliwości, że nie powinny się one ukazać w przestrzeni publicznej - komentuje radca prawny Jolanta Budzowska, radca prawny, specjalizująca się w tematyce praw pacjenta.
Pani Joanna niespełna trzy miesiące temu trafiła najpierw do szpitala wojskowego, a stamtąd została przewieziona do szpitala im. Narutowicza w Krakowie. Wcześniej była w ciąży. Jak opowiedziała dziennikarzom stacji TVN, ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Zdecydowała się więc zamówić przez internet tabletki poronne. Gdy jednak fizycznie i psychicznie zaczęła źle się czuć, skontaktowała się ze swoją lekarką. Ta powiadomiła operatora dyżurującego na linii 112. Na ostry dyżur zawiozło ją pogotowie w asyście policji. Już na SOR pani Joanna przy innych pacjentach miała słyszeć hasła o przestępstwie, dopytywano ją o telefon, zabrano jej z torby laptop. Nie pomogły interwencje lekarzy. Komendant główny policji Jarosław Szymczyk zwołał w czwartek (20.06) konferencję prasową, podczas której przedstawił dwa nagrania, jego zdaniem kluczowe i pokazujące, że funkcjonariusze działali zgodnie z prawem. Pierwsze nagranie to rejestracja rozmowy z dyżurnym wojewódzkiego centrum powiadamiania ratunkowego z osobą zgłaszającą. Tą była psychiatra, do której pani Joanna zadzwoniła z prośbą o pomoc (jest pod jej opieką). Drugie nagranie to rozmowa lekarki z dyżurnym policji.