Świadek twierdzi, że rano placówka Straży Granicznej w Białowieży doskonale wiedziała, że helikoptery obcego państwa przeleciały nad Białowieżą. „Poprawiali mnie, że białoruskie, a nie sowieckie”. Czemu więc wojsko kilka godzin później podawał, że tak się nie stało? Bo władza nie chciała się do tego przyznać – uważają generałowie.
TUŻ PRZED godziną rano, ok. 8.45 1 sierpnia Sławomir Przygodzki, przewodnik z Białowieży, miał spotkać się z kimś, więc wyszedł na podwórko. Mieszka w Podolanach – części Białowieży ok. 1,5- 2 km od granicy z Białorusią. Zobaczył 2 helikoptery. Leciały nisko. Myślał, że to polskie – często latają nad granicą od czasu kryzysu migracyjnego. „Były tak ok. 100 m od mojego podwórka. Kiedy zaczęły skręcać zobaczyłem sowiecką gwiazdę. Pobiegłem po aparat, ale gdy wróciłem już były za drzewami. Leciały w stronę hotelu Żubrówka w centrum Białowieży – opowiada. Jego sąsiadka zdążyła zrobić fotkę smartfonem.
Najpierw Przygodzki zadzwonił do Straży Granicznej w Białymstoku.