8 sierpnia minęła rocznica wydarzeń w Usnarzu Górnym, kiedy to pierwszy raz zobaczyliśmy okrucieństwo pushbacków. Dwa dni temu znaleziono 50. oficjalną śmiertelną ofiarę polskiej polityki wobec uchodźców idących z terenu Białorusi.
Od dwóch lat ludzie w lasach na granicy z Białorusią umierają z zimna, głodu, chorób. Topią się na bagnach i w rzekach, do których – bywa – są zapędzani przez polskich funkcjonariuszy. Spadają, łamiąc kości ze słynnego muru za 1,6 mld zł, i – nierzadko – nie dostają pomocy lekarskiej. Pod koniec kwietnia w szpitalu w Białymstoku zmarł 58-letni Syryjczyk, który w wyniku upadku doznał poważnych obrażeń.
Do tej pory sami aktywiści z Grupy Granica dostali zgłoszenia z prośbą o pomoc od 15 204 osób. Pomogli 8 317, w tym 1041 udzielili pomocy medycznej. Pozostałych nakarmili, dali ubrania, powerbanki, udzielili pomocy prawnej, m.in. w złożeniu i monitorowaniu wniosku o ochronę międzynarodową lub skargi na pushback do Trybunału Praw Człowieka. Co najmniej 2457 z tych ponad 8 tys. osób, którym pomogli wolontariusze, w tym 194 dzieci, funkcjonariusze różnych formacji rzuconych na granicę wypchnęli z powrotem z Polski „na drut”.